Wydawcy na całym świecie – w tym również w Polsce – prześcigają się w wynajdywaniu nowych królów i królowych skandynawskiego kryminału. Jednak tak, jak nikt nie jest obecnie w stanie zagrozić pozycji Jo Nesbø wśród piszących w tym gatunku mężczyzn, tak wśród kobiet niepodzielnie króluje od lat Camilla Läckberg.
Każda kolejna powieść Läckberg to bestseller. Chociaż pisarskie szlify zdobyła na prostym kursie pisarskim, dzięki własnemu patentowi na powieść kryminalną mogła nie tylko porzucić pracę ekonomistki na etacie, ale też stała się międzynarodową gwiazdą literacką. Jej pomysł polega na prostym przepisie: wystarczy przeplatać mrożącą krew w żyłach historię kryminalną, z obyczajową warstwą, pokazującą perypetię bohaterki z jej mężem, dziećmi, siostrą, teściową… Nie da się jednak ukryć, że autorka wie jak odpowiednio wyważyć proporcje, żeby nawet mężczyzna sięgający po jej książkę – jak ja – nie ziewał z nudów. Intryga kryminalna nie jest dodatkiem do zupek i pieluch, a zdecydowanie dominuje.
Tym razem pisarka Erika Falck wplątuje się w aferę związaną ze zniknięciem nastolatki, takim samym, jakie miało miejsce 30 lat temu. Na dodatek dzieje się to w momencie, gdy obie winne poprzedniej zbrodni, po raz pierwszy od tamtego czasu przebywają razem we Fjällbace. Czyżby odpowiedź na wszystkie pytania była tak prosta? Oczywiście że nie.
Zbierając materiały do książki o zbrodni sprzed lat Erika z jednej strony napotka na dziwną zmowę milczenia, dotyczącą niektórych szczegółów tej sprawy, z drugiej zaś stanie przed szansą rozwiązania aktualnej zagadki kryminalnej. Jak widać schemat tej historii przypomina wcześniejsze powieści Läckberg, jednak nie jest to autorka, po której oczekiwalibyśmy nagle czegoś nowego.
Läckberg w jeszcze jednym miejscu gra starą melodię i aż dziw bierze, że po raz kolejny udaje jej się zagrać ją trochę inaczej. Chodzi tu mianowicie o ofiary. Znowu są to dzieci, choć przecież w wielu poprzednich książkach już chyba do cna zgrała ten motyw. A jednak okazuje się że zarówno historia zaginionej Linnei, jak i dziewczyn, które przed laty dokonały zbrodni, po prostu wciąga.
Co zatem nowego oferuje nam Läckberg? Skrajnie naiwnie poprowadzony wątek z uchodźcami z Syrii, którzy początkowo są nielubiani w okolicy, a wreszcie stają się bohaterami. Pisarce zdarzały się już o wiele bardziej udane próby nawiązania do aktualnej tematyki społecznej. Tak było choćby w Niemieckim bękarcie. Teraz niestety naiwność zwyciężyła nad rozsądkiem i zamiast zgrabnie skonstruowanego motywu, mamy budzącą niesmak agitkę.
Powtórzenia, niedociągnięcia i ogólny brak oryginalności nie sprawią bynajmniej, że nagle książki Camilli Läckberg przestaną się sprzedawać. Coraz rzadziej jednak będzie się ją porównywało do tuzów kryminału. Jeszcze kilka tomów, a saga o Fjällbace zagości na półkach obok powieści Magrit Sandemo.
Camilla Läckberg, Czarownica, Czarna Owca, 2017.
Autor Rafał Chojnacki