Ten starszy Horst (Rafał Chojnacki)

Jørn Lier Horst: Szumowiny
Jørn Lier Horst: Szumowiny

Recenzenci lubują się w porównywaniu pisarzy. Jørn Lier Horst był już „norweskim Mankellem”, „drugim Nesbø” i zapewne kimś tam jeszcze. Tymczasem ja z powieści na powieść coraz bardziej przekonuję się że Horst to Horst. Owszem, raz lepszy, raz gorszy, ale generalnie to cały czas ten sam facet. Nikogo nie udaje i z nikim nie staje w zawodu. Po prostu uprawia swoją kryminalną działeczkę.

Dzięki temu że wydawnictwo Smak Słowa zaczęło od nowszych i lepszych literacko książek, czytelnik ma wrażenie jakby jeździł na rollecoasterze. Wyraźnie widać, że starsze książki – a „Szumowiny” do takich należą – to „po prostu Horst”, podczas gdy takie np. „Psy gończe”, to już „nowy, lepszy Horst”. Bardziej wyrobiony i sprawniejszy literacko. Natomiast opowieści same w sobie w sumie wiele się nie różnią.

W „Szumowinach” mamy do czynienia ze starszą historią, jednak fabuła przedstawia się całkiem interesująco. Oto bowiem w okolicach Larviku wyławiane są z wody odcięte ludzkie stopy. Policja szybko łączy je z zaginięciami pensjonariuszy domu opieki dla osób starszych. Zaginioną jest również jedna z ich opiekunek. wątek ten prowadzi nas do odkrycia ciekawych zagadek związanych z najnowszą historią Norwegii. Sięga w mroczne czasy zimnej wojny, kiedy państwo szykowało się do ewentualnego konfliktu z Rosją. Jak się okazuje przygotowania te nie zawsze prowadzono legalnymi metodami. Dlatego współcześnie Wiliam Wisting po raz kolejny musi zejść z utartych ścieżek, by wpaść na właściwy trop.

Drugi watek – jak zwykle – dotyczy Line, córki policjanta, i pisanego przez nią artykułu. Przygląda się ona postaciom mężczyzn, którzy po odsiedzeniu wyroku za zabójstwo, wyszli na wolność. Interesuje ją przede wszystkim to, czy odsiadka miała na nich jakikolwiek dobry wpływ. Czy też raczej jest to po prostu odizolowanie potencjalnie niebezpiecznych osobników od zdrowej tkanki społeczeństwa. Horst zahacza w ten sposób o ważny problem społeczny. Jednak w odróżnieniu od wielu innych pisarzy, daje jasną i czytelną odpowiedź, która zapewne jest wynikiem jego doświadczeń w zawodzie policjanta.

Powieść czyta się niezwykle szybko, ale głównie dlatego, że trudno się od niej oderwać. Horst nie bawi się w gierki słowne, jedzie równo i ostro, niczym warszawski taksówkarz. I za to go lubię.

Jørn Lier Horst, Szumowiny, Smak Słowa 2016.

Autor: Rafał Chojnacki

Dodaj komentarz