Bez względu na to jak kontrowersyjny jest sam pomysł wydawania kolejnych tomów cyklu „Millennium”, trzeba przyznać, że David Lagercrantz najwyraźniej odrobił pracę domową i wziął sobie do serca postulaty czytelników i krytyków, którzy przy okazji poprzedniego tomu narzekali nieco na jego wizję Salander.
Trzeba od razu na wstępie zauważyć, że w nowej powieści, zatytułowanej „Mężczyzna, który gonił swój cień”, postać ta jest o wiele bardziej podobna do larssonowskiego pierwowzoru. Jeśli więc czyjś sceptycyzm dotyczył przede wszystkim tego aspektu, można na wstępie uspokoić takich czytelników. Salander wraca na dobrze nam znane tory – jest odważna, mrukliwa i chadza wyłącznie swoimi ścieżkami.
Sama kryminalna intryga jest rozegrana według podobnego schematu jak w „Co nas nie zabije”. Oto potrzeba rozwiązania zagadki kryminalnej wiąże się jednocześnie z historią, w której dzieciństwo Salander jest jednym z ważnych motywów, oraz z teraźniejszością, w której postaci z przeszłości stanowią realne zagrożenie.
Główną osią intrygi jest stary program badań nad bliźniętami, w którym Lisbeth i jej siostra również były jednymi z obiektów. Jednak to nie jej historia jest tu najważniejsza. Poznajemy skomplikowane losy Leo Manheimera i Dana Brolina – dzieci, które pochodziły z cygańskiej rodziny i w ramach stosowanych przez państwo badań zostały odebrane rodzicom, których uznano za niezdolnych do ich wychowania. Bracia dorastali nie mając pojęcia o swoim istnieniu. Obu umieszczono w różnych warunkach, co stanowiło clue badań prowadzonych przez Rakel Greitz, specjalistkę od genetyki, wychowankę niesławnego uppsalskiego Rejestru Badań nad Genetyką i Środowiskiem , który zajmował się eugeniką. Po rozwiązaniu Rejestru jego spadkobiercy prowadzili badania w różnych innych ośrodkach badawczych. Rakel Greitz podjęła pracę właśnie przy projekcie związanym z bliźniętami. Chciano sprawdzić co będzie miało silniejszy wpływ na ich życie – genetyka, czy warunki, w których dorastają. Dlatego właśnie Leo trafił do bogatej rodziny pewnego finansisty, a Dan na farmę w Norrlandzie, której właściciel traktował swoich wychowanków jak darmową siłę roboczą. Po latach Dan wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie pojął pracę jako muzyk sesyjny. Będąc fenomenalnym gitarzystą rozmieniał swój talent na drobne, łapiąc różne fuchy, by przeżyć. Tymczasem Leo zdobył solidne wykształcenie, piął się na szczeblach kariery i należał do tych, o których możemy powiedzieć że udało im się w życiu. Kiedy Dan przypadkiem dowiaduje się że ma w Szwecji sobowtóra, wraca do kraju swojego dzieciństwa. Misternie układany przez lata domek z kart, które w tym przypadku były ściśle tajnymi kartami pacjentów, wali się w gruzy, Jednak dawni wpływowi naukowcy nawet dziś nie są całkowicie bezsilni.
Tymczasem Lisbeth działa na dwóch frontach. Z jednaj strony próbuje wyjaśnić zagadkę śmierci Holgera Palmgrena, swojego kuratora, jedynego człowieka, który okazał jej zrozumienie w latach młodości. Kto chciałby zabić przykutego do łóżka starca, podając mu końską dawkę środków przeciwbólowych? Czy miało to coś wspólnego w informacjami o przeszłości Lisbeth, które chciał jej przekazać przed śmiercią?
Druga sprawa, w którą angażuje się Salander – i w którą siłą rzeczy wciąga Mikaela Blomkvista i redakcję „Millennium” – jest tajemnica Faria Kazi, dziewczyny, która siedzi wraz z nią we więzieniu we Flodberdze. Młoda Arabka przyznała się do wypchnięcia swojego brata przez balkon. Powoli poznajemy jednak jej historię, co przybliża nam obraz rodzącego się w Szwecji fundamentalizmu religijnego, który ignoruje potrzeby lokalnej społeczności i nie podąża za radami miejscowych imamów. Faria Kazi, która stała się ofiarą swoich braci, ma teraz zostać zabita w więzieniu, za to co zrobiła jednemu ze swoich oprawców. Nic dziwnego że znajduje w Lisbeth osobliwą sojuszniczkę.
Podobnie jak u Larssona mamy tu kilka splatających się ze sobą śledztw. Wracają też lubiane postaci, takie jak inspektor Bulbanski. Przez chwile pojawia się też cień Złego, ponieważ Rakel Greitz jest przyjaciółką i mentorką Petera Teleboriana, fanatyka, który przez lata był psychiatrą, znęcającym się nad Lisbeth. Można więc uznać, że tym razem Lagercrantrz rzeczywiście o wiele lepiej wszedł w cudze buty. Jeżeli miałoby to oznaczać, że nabiera wprawy, a kolejne tomy będą jeszcze lepsze, to jak dla mnie mógłby już zabierać się do pracy nad kolejną częścią „Millennium”.
David Lagercrantz, Mężczyzna, który gonił swój cień, Czarna Owca 2017.
Autor: Rafał Chojnacki