Po dłuższej przerwie wracamy na Sandhamn, gdzie ponownie rodzina Nory Linde spędza wakacje. Jej przyjaciel, policjant Thomas Andreasson ma za zadanie zbadanie tajemniczych spraw, związanych z jednym z nowych mieszkańców wyspy. Kiedy okazuje się że Carsten Jonsson, właściciel nowobogackiej willi, robi interesy z Rosjanami, sytuacja na wyspie staje się nagle o wiele bardziej drażliwa.
Sąsiedzki konflikt z jednym z mieszkańców wyspy, staje się nagle o wiele bardziej problematyczny. Kiedy na dodatek przyjęcie wydane przez Jonssona kończy się pożarem, można być pewnym, że to jeszcze nie koniec tajemniczych wydarzeń wokół nowego mieszkańca.
Nie mniej ciekawie prezentują się w tej części losy Thomasa, który z jednej strony obserwuje nowy związek swojej przyjaciółki, do której od dawna czuje coś więcej, z drugiej zaś zmaga się z kryzysem w swojej pracy policjanta. Nawet zwęglone ciało, którego nikt nie jest w stanie zidentyfikować, nie podnosi mu już tak mocno poziomu adrenaliny i nie sprawia, że odzywa się w nim instynkt prawdziwego gliniarza.
Choć krytycy zaliczają powieści Viveki do tzw. „wakacyjnych kryminałów”, nie można jej odmówić bardzo sprawnego warsztatu i wartościowych tematów, w które autorka się angażuje. Przypomina pod tym względem Camillę Läckberg, która pisze wprawdzie kryminały dość lekkie, ale za to krwawe i pokazujące społeczne zaangażowanie. Nie jest to wprawdzie pisarstwo poprzedzone researchem na miarę Stiega Larssona, ale trzeba przyznać, że Sten ciekawie wpisuje się w skandynawski nurt kryminału. Tym razem mamy do czynienia z wiecznie żywą w szwedzkim społeczeństwie obawą przed Rosją, ale też przed kapitałem niewiadomego pochodzenia. Carsten Jonsson skupia w sobie złe cechy typowego nowobogackiego. Jest wprawdzie postacią czarno-białą, ale za to w miarę ciekawie skonstruowaną, przez co łatwo wybaczamy pisarce posługiwanie się kliszami.
Odnoszę wrażenie, że autorce dobrze zrobiła przerwa w pisaniu o Sandhamn. Polski czytelnik pewnie tego nie poczuje, ponieważ Czarna Owca wydaje serię dość płynnie, ale tom „W cieniu władzy” rozgrywa się po czterech latach od „W stronę grozy”. W rezultacie nie czuje się, że mamy do czynienia już z siódmą częścią. Wprawdzie konstrukcja fabuły przypomina nieco odcinek serialu (który zakłada zazwyczaj że znamy bohaterów i mniej więcej kojarzymy jakie łączą ich relacje), ale to i tak lepiej, niż gdyby autorka miała nam na każdym kroku przypominać fragmenty z poprzednich części. Najważniejsze jednak jest to, że po lekturze nie czujemy znużenia, a sensacyjny finał sprawia, że z chęcią od razu sięgnęlibyśmy po kolejny tom. Czy może być lepsza rekomendacja dla kryminału?
Autor: Rafał Chojnacki
Viveca Sten, W cieniu władzy, Czarna Owca, 2017.