Jedziemy na północ (Rafał Chojnacki)

Smirnoff, Karin: Krzyk orła
Smirnoff, Karin: Krzyk orła

Nie da się pisać o tej powieści bez odniesień do przeszłości. Choć są zapewne czytelnicy, dla których będzie to pierwszy kontakt z serią Millennium, to jednak większość odbiorców zna już klasyczną trylogię Stiega Larssona, zaś wielu ma również za sobą kontrowersyjne kontynuacje Davida Lagercrantza. Na dodatek pamiętając jak Lagercrantz zakończył szósty tom serii, można było zachodzić w głowę, jak wybrnie z tego osoba, której spadkobiercy Larssona przekażą prawa do stworzenia nowych przygód Lisbeth Salander i Davida Lagercrantza.

Karin Smirnoff, której Krzyk orła to własne siódmy tom Millennium, wybrała chyba najlepsze rozwiązanie. Nie będzie to zbyt wiele, jeżeli od razu na wstępie napisze, że autorka niemal całkowicie zignorowała pomysły swego poprzednika. Niemal. Gdzieś tam, między słowami, pojawiają się przemyślania Salander, dotyczące jej siostry, która była jednym ze szwarccharakterów pierwszych kontynuacji. Jednak momentami możemy mieć wrażenie, jakby Blomkvist i ona widzieli się ostatni raz pod koniec oryginalnej serii Larssona. Te niedopowiedzenia sprawiają, że Smirnoff może się zająć swoją własną opowieścią, bez konieczności sprzątania po poprzedniku.

A sama opowieść nowej autorki ma w sobie wiele uroku. Przede wszystkim ulubieni bohaterowie fanów serii Millennium pokazują nam swoje nowe oblicza, ponieważ los stawia ich w nietypowych sytuacjach. Lisbeth dowiaduje się, że jej brat, gangster Niederman, miał córkę, której matka zaginęła. Dziewczynie, mieszkającej w niewielkiej mieścinie w Norrlandzie, grozi tułanie się po rodzinach zastępczych, co jej ciotka zna aż za dobrze z własnego doświadczenia. Svala, tak bowiem ma na imię bratanica Salander, okazuje się mieć podobne umiejętności, związane z pamięcią, analizą faktów itp. Okazuje się więc, że mimo różnicy wieku i odmiennego spojrzenia na świat, obie bohaterki wiele łączy.

Z kolei Blomkvist również znajduje się na rozdrożu. Zamknięcie papierowego wydania magazynu „Millennium” i przejście magazynu do wydań cyfrowych, to dla niego kres pewnej epoki. Na szczęście może się odciąż od ponurych myśli, ponieważ córka zaprasza go na ślub. Dziewczynka, która podczas świątecznej kolacji w domu siostry Blomkvista powiązała notatki Harriet Vagner z cytatami z Biblii (w powieści Larssona nie zrobiła tego Lisbeth, jak w filmie), to właśnie ta postać. Blomkvist jedzie na północ, aby przed ślubem poznać przyszłego zięcia, burmistrza gminy Gasskas, Henry’ego Salo. Lokalny polityk ma ogromne wizje rozwoju gminy, związane z budową największej w Szwecji farmy wiatrowej. W ślad za takimi inwestycjami idą oczywiście ogromne pieniądze. A tam, gdzie są pieniądze, szybko pojawiają się przestępcy.

Osobnym bohaterem jest tu Norrland. Północna część Szwecji jest tak różna od Sztokholmu i wielkomiejskiego świata wcześniejszych tomów Millennium, że można odnieść wrażenie, że przenieśli sie oni do zupełnie innego świata. Reguły są tu prostsze, ale nie znaczy to, że mniej brutalne. Nie jest to też sielskie Hedestad, z pierwszego tomu. Ciężkie warunki życia ukształtowały Norrlandczyków, robiąc z nich ludzi twardych i nieustępliwych. To świat, który nowa autorka zna bardzo dobrze, stamtąd w końcu pochodzi. Nic więc dziwnego, że zdarza się jej czasem jakiś wyjątkowo piękny opis północno-szwedzkiego krajobrazu, który buduje w powieści odpowiedni nastrój.

Niektóre fragmenty sprawiają wrażenie dopisanych tylko po to, by błysnąć pomysłem na ciekawą scenę (np. Salander we Wiosce św. Mikołaja w Rovaniemi), jednak takie rzeczy łatwo autorce wybaczamy, ponieważ czyta się je z niemałą przyjemnością. Ciut gorzej jest, gdy dochodzimy do warstwy kryminalnej. Intryga jest ciekawa, tempo całkiem niezłe, choć akcja rozkręca się powoli. Nowi bohaterowie budzą ciekawość czytelnika, słowem wszystko wydaje się być na swoim miejscu. Nic w tym dziwnego, Karin Smirnoff nie jest bynajmniej debiutantką (jej dwie wcześniejsze książki – Pojechałam do brata na południe i Jedziemy z matką na północ – ukazały się niedawno na polskim rynku), a jej wcześniejsze książki chwalono za ciekawe portrety psychologiczne bohaterów. Jednak samo zawiązanie intrygi jest trochę za bardzo nieprawdopodobne. Bo oto nie dość, że w jednym miejscu, w tym samym czasie lądują Salander i Blomkvist, to jeszcze zrządzenie losu sprawia, że lokalnym szefem policji jest Hans Faste, funkcjonariusz, który przez akcje związane z Śledztwem w sprawie Salander (w drugim i trzecim tomie serii), został przeniesiony na głęboką prowincję. I to właśnie w to samo miejsce… Gdyby było nam tego mało, w okolicy pojawił się nowy gang: Svavelsjö MC. Nie twierdzę, że te ukłony w kierunku larssonowskiego oryginału nie są na swój sposób interesujące, jednak współcześnie raczej się już takiego nagromadzenia nieprawdopodobieństw unika. To siódmy tom serii, a nie siódmy sezon serialu kryminalnego.

Smirnoff nie od razu zaskarbiła sobie moją życzliwość, choć szybko zauważyłem, że lubi mrugać okiem do czytelników (np. poznany przez Blomkvista emerytowany profiler z Säpo, przedstawia się jako IB, czyli dokładnie tak, jak nazwano nielegalnie działającą komórkę w policji bezpieczeństwa w czasach premiera Palmego). Trochę trwało, zanim przyzwyczaiłem się do jej postaci i sposobu prowadzenia fabuły. Jednak stopniowo, strona za stroną, ta wizja Millennium zaczęła mnie coraz bardziej przekonywać. Pisarka nie próbuje wejść w buty Larssona, co ewidentnie chciał zrobić pierwszy kontynuator serii. Oczywiście przyda się jeszcze kilka korekt i szlifowanie kryminalnych niuansów. Dzięki nim kolejne tomy serii mają szansę wejść na bardzo przyzwoity poziom. Na razie, to co proponuje autorka Krzyku Orła zdecydowanie wystarcza na spory kredyt zaufania.

Autor: Rafał Chojnacki

Karin Smirnoff, Krzyk orła, Czarna Owca, 2023.

Dodaj komentarz