Już od jakiegoś czasu słychać było o tym, że Liza Marklund zamierza zakończyć pisanie cyklu o Annice Bengtzon. Tuż przed premierą szwedzkiego wydania „Żelaznej krwi” wydawca zapowiadał, że ma to być powieść, w której bohaterka powróci do starej sprawy, a autorka pozamyka niedokończone wątki. Nic dziwnego, że atmosfera była dzięki temu dość gorąca.
Ważną postacią, wokół której kręci się spora część akcji powieści jest Birgitta, siostra Anniki, z którą dziennikarka prawie nie ma kontaktu. Kobieta znika, a ich wspólna matka uważa, że nie było to zaplanowane. Dzięki temu wątkowi dowiadujemy się więcej o trudnym dzieciństwie i dorastaniu Anniki w Hälleforsnäs. Wyjaśnia nam to wiele aspektów psychologicznych, pokazuje co kształtowało młodą dziennikarkę, zanim przybyła do Sztokholmu i dlaczego z taką determinacją samodzielnie budowała swoją karierę. Oczywiście Annika podejmuje próbę odnalezienia siostry, ale okazuje się że niełatwo znaleźć kogoś, kogo się od dawna nie kocha i o kim właściwie wie się tak niewiele.
Inny wątek retrospektywny prowadzi nas do sprawy znanej z powieści „Studio Sex”. Czy to możliwe, by przez tyle lat przyjmowano mylną hipotezę, dotyczącą zabójstwa dziewczyny pracującej w nocnym klubie? Oczywiście w tle pojawia się również całkiem współczesny wątek niezwykle brutalnego morderstwa.
Seria o Annice Bengtzon przedstawia prawie dwie dekady jej pracy w szwedzkiej popołudniówce. W międzyczasie zmieniło się wiele. Szwecja stała się trochę innym krajem, mniej oddalonym od swoich europejskich sąsiadów. Diametralnie zmieniły się media, a zwłaszcza priorytety wydawców, co dokładnie widzimy w nowej książce. Sama Annika dojrzała, stała się świadomą matką i stuprocentową profesjonalistką w pracy. Zmieniła się również sama Liza Marklund, której pierwsze powieści, choć interesujące, były jednak dość schematyczne. Nie zmieniło się tylko jedno – od początku do końca powieści zdajemy sobie sprawę z tego, że pisarka lubi to co robi, że jej kontakt z czytelnikami nie jest wymuszony. Zauważyli to również członkowie Szwedzkiej Akademii Kryminału, którzy w tym roku nagrodzili Marklund za całą serię. Warto przypomnieć, że to właśnie jej debiutancki „Zamachowiec” otrzymał pierwszą w historii Nagrodę Poloni (od pseudonimu pisarki Heleny Poloni), za najlepszą kobiecą powieść kryminalną. To właśnie dzięki Marklund dziesiątki autorek uwierzyły, że one również mogą sięgnąć po pióra i dołączyć do kryminalnego panteonu skandynawskich sław.
Czy zakończenie serii jest takie, jakiego można by się spodziewać? Właściwie nie. Zabrakło trochę tempa akcji, przyspieszania pod koniec i napięcia do ostatniej strony. Ale w sumie trudno się dziwić. Marklud to dziś dojrzała pisarka, a książka ma zamykać serię, a nie sprawiać, że czytelnicy będą domagali się kolejnych tomów. I w tym sensie zakończenie doskonale spełnia swoją rolę. Oczywiście zakończenie nie jest tak nieodwracalne, by nie dało się napisać kiedyś kolejnego tomu…
Autor: Rafał Chojnacki
Liza Marklund, Żelazna krew, Czarna Owca