Ann Rosman jest przez wydawce porównywana do Camilli Läckberg, ponieważ jej bohaterka również mieszka w niewielkiej, nadmorskiej miejscowości, a na dodatek rozwiązuje zagadki kryminalne. Potrafię zrozumieć zabieg marketingowy, ale prawda jest taka, że na tym podobieństwa się kończą. I jest to ogromna korzyść dla Rosman.
Dwójka szwedzkich policjantów leci na szkockie Orkady, przy których znaleziono jacht, należący do szwedzkiego obywatela. Nie byłoby w tym niczego niezwykłego, gdyby nie fakt, że na pokładzie nie ma żywego ducha. Są za to ślady krwi. Szwedzi próbują pomóc miejscowym w śledztwie, w końcu jednak okazuje się, że Karin zmuszona jest do prowadzenia osobnego dochodzenia, które sięga głęboko w przeszłość, do 1977 roku, kiedy to zaginiony obecnie kapitan jachtu był jednym z nurków uczestniczących w wyprawie do wraku zatopionego przez Niemców statku HMS „Hampshire”, na którym miał być przewożony skarb, który pomógłby dynastii Romanowów powstrzymać rewolucję październikową. Interesujące są także opisy samej tragedii statku i rozbitków, którzy nie zostali wpuszczeni na wyspę.
Autorka, podobnie jak jej bohaterka, jest zapaloną żeglarką. Dlatego nie szczędzi nam szczegółów związanych z życiem wodniaków. Jest to szczególnie przydatne, gdy dowiadujemy się jak pogoda może wpływać na prace prowadzone na morzu i jakie niebezpieczeństwa, związane z aurą, czyhają na wszelkiego rodzaju marynarzy. Oprócz tego, w związku z tematem powieści, dostajemy sporo informacji o życiu nurków. W pewnym sensie są to też informacje świadczące o sporej społecznej wrażliwości autorki. Sporo miejsca porusza ona ciężkiej pracy nurków na platformach wiertniczych. Warunki na niektórych z nich da się porównać jedynie do ciężkiej pracy, podczas której prowadzące są eksperymenty na ludziach.
Autor: Rafał Chojnacki
Ann Rosman, Ryzykowna gra, Czarna Owca, 2018.