Camilla Läckberg postanowiła opuścić na jakiś Erikę, Patrika i innych mieszkańców Fjällbacki. Odpoczynek od tej serii przyda się też czytelnikom, choć już teraz premierze nowej książki towarzyszą pytania o dalsze losy pisarki i jej męża policjanta. Jednak Läckberg, żyjąca już od wielu lat w trochę innym świecie, postanowiła zaprosić swoich czytelników do odkrywania tajemnic zupełnie innej klasy.
Tak właśnie, klasy. Tematem, który szwedzka literatura coraz częściej podnosi, jest nowa klasowość, która powstała oddolnie i niewiele ma wspólnego z dawnymi, bogatymi rodami. Ale po kolei.
Bohaterką nowej powieści – i jak zapowiada wydawca, nowego cyklu – jest „piękna i bogata” Faye. Tyle tylko, że kiedy ją poznajemy, jest już troszkę mniej piękna, a za chwilę staje się też całkiem nie-bogata. Historia Faye wygląda początkowo jak spełnienie marzeń każdej dziewczyny z prowincji. Przyjeżdża do Sztokholmu, dostaje się na studia ekonomiczne, zaprzyjaźnia się z rzutką i odważną Chris, a potem poznaje Jacka, chłopaka, o którym mogłaby pomarzyć każda z jej koleżanek. Jach pochodzi ze starego, szlacheckiego rodu, chociaż jego ojciec roztrwonił majątek. Ma jednak dość zasobów i inteligencji, by po skończonych studiach wystartować z firma, która wkrótce odnosi spektakularny sukces. Niemałą w tym zasługa Faye.
Gdy Jack i jego przyjaciel Henrik kończą studia i zaczynają rozwijać firmę, zdolna dziewczyna pomaga im z koncepcją biznesową, wymyśla nawet nazwę ich przedsiębiorstwa. Rzuca studia po trzecim roku, by pójść do pracy i wspierać swojego młodego męża w realizacji jego marzeń o fortunie. W zamian, kiedy pieniądze już zaczynają płynąć szerokim strumieniem, Faye zostaje zamknięta w złotej klatce, jako luksusowa kura domowa, do której obowiązków należy doglądanie domu i koordynowanie pracy służących i opiekunek ich córki Julienne.
Choć w spojrzeniu na świat Faye przypomina raczej złośliwego policjanta Everta Bäckströma, z serii powieści Leifa GW Perssona, to jednak nie da się ukryć, że jej życie jest wygodne i łatwe. W myślach nie szczędzi krytyki swoim „koleżankom”. Z resztą któż w Szwecji nie uśmiecha się z przekąsem, słysząc o słynnych bogatych „paniusiach z Östermalmu”. Tyle tylko że Faye jest jedną z nich. A jednak się od nich różni. Czym? I tu zaczyna się najciekawsza część nowej powieści Camilli Läckberg. Chodzi mianowicie o mroczny cień przeszłości, jaki ciągnie się za Faye. Z retrospekcji dowiadujemy się, że miała na imię Matylda, że pochodziła z patologicznej rodziny z… Fjällbacki. Jej ojciec siedzi we więzieniu, a matka i brat nie żyją. Przyjęcie drugiego imienia i zmiana tożsamości, to tak naprawdę jej drugie narodziny. Zaś tajemnica, którą skrywa jej osobisty dziennik, warta jest tego, by za nią zabić.
Powiedzmy sobie szczerze, nowa bohaterka, stworzona przez Läckberg jest psychopatką. Niewiele zdradzam pisząc te słowa, ponieważ czytelnik odkrywa to stosunkowo szybko. Nie domyśla się tego jednak mąż Faye, który rani ją zdradą, za którą w ślad idzie rozwód. Myliłby się jednak ktoś, kto uznałby, że Faye zostaje z niczym. Ma wszak swój intelekt i świetna intuicję ekonomiczną. Ale nie to jest najważniejsze. Ma coś, co napędza ją do działania, i co sprawia, że jej projekt biznesowy staje się atrakcyjny dla inwestorek (wyłącznie kobiet). Tym czymś jest zemsta zdradzonej żony. Owszem, osiągniecie sukcesu własną pracą i stabilność finansowa są ważne. Dzięki temu może też spędzać czas z córką i zapewnić jej przyszłość. Ale to zemsta jest najważniejsza.
Nietypowa okładka, z flakonikiem perfum, stylizowanym na klasyczne buteleczki Chanel, to nie przypadek. Faye tworzy firmę kosmetyczną, a „Revange by Faye” to nazwa jej produktu. Choć taka okładka może się kojarzyć raczej z romansem dla pensjonarek, lub z kiepską podróbką „50 twarzy Greya”, to jednak paradoksalnie pasuje do tej powieści wyjątkowo dobrze. Odwołuje się wprost do fabuły, pokazuje, że rzecz dotyczy wyższych sfer i jednocześnie sprawia, że książka wygląda trochę jak taki luksusowy produkt. Czytelniczki będą zachwycone.
I tu dochodzimy do sedna, ponieważ chociaż wiele się zmieniło, nie zmienił się target powieści Camilli Läckberg. Owszem, w miejsce kryminalnej układanki, otrzymujemy thriller psychologiczny. Zamiast bohaterki-matki, uwikłanej w trójkąt dzieci-praca-mąż, mamy niezależną kobietę, która wprawdzie jest matką, ale większość obowiązków mogą za nie wykonywać pracownice. Zmieniło się też podejście do psychologizacji postaci. Przynajmniej te pierwszoplanowe, napisane są sprawnie, wiarygodne i ciekawie. No i wreszcie kluczowa zmiana: w „Złotej klatce” znajdziemy śmiałe sceny erotyczne, na jakie Läckberg nigdy wcześniej sobie nie pozwoliła. Zmiany są więc spore. Dlaczego jednak możemy przyjąć, że target czytelniczy wciąż jest ten sam? Przede wszystkim dlatego, że od czasu premiery „Księżniczki z lodu” sporo się w literaturze kobiecej zmieniło. Z biegiem czasu, mimo że autorka coraz sprawniej pisała, to jednak wymyślane przez nią fabuły zaczynały być już nieco démodé. Miała swoje grono czytelników, czy też raczej czytelniczek, które interesowały dalsze losy Eriki i Patrika, ale też coraz głośniej mówiło się o tym, że bogata i obracająca się w wyższych sferach pisarka (wypada przypomnieć krótkie małżeństwo ze słynnym policjantem-celebrytą, udział w szwedzkiej edycji „Let’s Dance”, w programie „Gwiazdy na zamku”, a wreszcie wejście w biznes z produktami i usługami dla „twardych kobiet) po prostu oddaliła się za bardzo mentalnie od swoich prowincjonalnych bohaterów. I proszę, oto serwuje nam nowy bestseller, tym razem ze swoich aktualnych sfer.
Paradoks „Złotej klatki” polega na tym, że nawet jeżeli powieść nie spodoba się krytykom, to i tak sięgną po nią zarówno dawne czytelniczki Läckberg, jak i owe „paniusie z Östermalmu”, o których pisze w swojej książce. Te pierwsze z rozkoszą będą pławić się w krytyce, jakiej poddane zostały te drugie. One zaś zapewne skoncentrują się raczej na tym, by rozszyfrować o której z nich autorka napisała, portretując daną postać. Jeżeli jeszcze okaże się, że ktoś się na kogoś obrazi i plotkarskie czasopisma będą miały o czym pisać, sukces promocyjny powieści będzie niewątpliwy.
Zawsze uważałem, że Camilla Läckberg jest bardzo dobrą ekonomistką i jej nowa powieść przypomina produkt idealnie skrojony pod odbiorcę. Czy znaczy to, że mężczyźni nie znajdą tu niczego ciekawego? Wręcz przeciwnie, książka te będzie dla nich ciekawsza, niż saga o Fjällbace, a przecież po nią też niejednokrotnie sięgali. Czy jednak jest to udana książka? Uważam, że tak. Oczywiście nie mamy tu do czynienia z przełomem na miarę literackiego Nobla, ale też raczej nikt się takiego przełomu po tej pisarce nie spodziewał. Dostajemy jednak porządny thriller, który na dodatek mógłby się całkiem nieźle sprawdzić, jako podstawa do dobrego serialu.
Autor: Rafał Chojnacki
Camilla Läckberg, Złota klatka, Czarna Owca, 2019.