Carl-Johan Vallgren to popularny szwedzki pisarz, którego z powodzeniem można uznać za twórcę głównonurtowego, Oczywiście zdarza się, że i tacy (również w Polsce) próbują swoich sił w literaturze kryminalnej, jednak zazwyczaj efekty są dość niejednoznaczne, ponieważ twórcom nie znającym konwencji wydaje się, że tworzą coś oryginalnego, podczas gdy często efekt ich pracy jest dokładnie odwrotny.
W przypadku Vallgrena mamy do czynienia z sytuacją podobną do historii Larsa Keplera, znani już na rynku autorzy stworzyli swoją pierwszą powieść kryminalną pod pseudonimem, nie próbując wykorzystywać swojej sławy i dorobku do promocji książki. Z Vallgrenem jest podobnie. W Szwecji Mężczyzna, który pozostawił po sobie cień został wydany pod pseudonimem Lucifer. Ileż to mądrych głów nabiedziło się nad tą zagadką. Tymczasem kontynuacja tej powieści została już w wydana z zachowaniem prawdziwego nazwiska autora.
Pierwszym, co rzuca się w oczy jest nietypowy bohater. Danny Katz to lingwistyczny geniusz i specjalista od komputerów, którego brzemieniem jest „ciekawa” przeszłość. Wychowany w domu dziecka i skory do agresji, szybko wplątał się w drobną przestępczość i problemy z narkotykami. Jednak dzięki nieprzeciętnej inteligencji ukończył wojskową szkołę dla tłumaczy. Jego dorosłe życie, to pasmo wzlotów i upadków. Z tych drugich regularnie wydobywa go przyjaciel, Jorma Hedlund. To dzięki niemu Katz wychodzi na prostą i zakłada własną firmę, specjalizującą się w tłumaczeniach. Kiedy jednak znika Joel Klingberg, dawny znajomy Danny’ego ze szkoły, potomek jednego z najbogatszych szwedzkich rodów, okazuje się, że codzienne życie genialnego tłumacza nie jest wcale bardziej realistyczne, niż narkotykowy odlot. Niemal wszystkie pewniki okazują się fikcją, a jego ma stać się kozłem ofiarnym, wrobionym w porwanie i morderstwo.
Nieoczekiwana pomoc przychodzi jednak ze strony dawnej miłości Katza, Eva, która jest dziś neurotyczną panią prokurator, miotającą się między zawodowymi obowiązkami, opieką nad dwójką dzieci i walką ze złośliwym eks-mężem.
Vallgren umiejętnie splata ze sobą wątki, dbając o zachowanie odpowiednich proporcji między sensacyjną fabułą, a wiarygodnością losów bohaterów. Choć można u niego znaleźć wątki mogące się kojarzyć z twórczością Arne Dahla, Leifa GW Perssona, a nade wszystko Stiega Larssona, to jednak ciekawy język, odpowiednio prowadzona fabuła i zaskakujący finał rekompensują z nawiązką drobny brak oryginalności. W odróżnieniu od wspomnianych pisarzy Vallgren kreśli rzeczywistość swej powieści dość prostymi środkami, unika mentorstwa i zbyt długich dywagacji na tematy społeczno-polityczne. Są one oczywiście obecne – bez nich trudno dziś wyobrazić sobie nowoczesny skandynawski kryminał, autor nie narzuca nam jednak swojej wizji świata i nie bawi się w publicystę. Jeśli więc ktoś chciałby się dowiedzieć jak mogłoby wyglądać Millennium bez nachalnej lewicowej propagandy Larssona, koniecznie powinien tą powieść przeczytać. Dla pozostałych czytelników Mężczyzna… może być po prostu ciekawym trzymającym w napięciu kryminałem.
Carl-Johan Vallgren, Człowiek, który zostawił po sobie cień, Amber, 2014.
Autor: Rafał Chojnacki