Siadając do lektury nowej książki Kallentofta – tym razem napisanej wspólnie z Markusem Luttemanem – zastanawiałem się przede wszystkim nad tym, czy rozpoczęcie nowej serii oznacza, że nie spotkamy się już z neurotyczną Malin Fors… Wiem, że czekają nas jeszcze jakieś zaległe tomy, ale byłoby mi niezmiernie smutno, gdybym musiał pożegnać się z jedną z moich ulubionych postaci literackich…
Tymczasem jednak przede mną stanął otworem nowy świat – ten, którego bohaterem jest policjant Zack Herry.
Tym razem akcja powieści rozgrywa się w Sztokholmie, który z perspektywy Linköping wydaje się prawdziwą metropolią. Nic więc dziwnego, że po pracy Zack potrafi zniknąć w czeluściach klubów, w których przy dźwiękach muzyki techno oddaje się swoim nałogom. Jego problemem są narkotyki, co sprawia, że z jednej strony potrafi być niekiedy niesłychanie błyskotliwy i kreatywny, z drugiej nałóg staje się dla niego coraz większym przekleństwem. Zwłaszcza że przecież nikt nie może wiedzieć o jego podwójnym życiu.
Choć wydawca próbuje nam niejako narzucić pewną interpretację, już w tekście na okładce nazywając Zacka antybohaterem, to jednak jest to postać o wiele bardziej złożona, niż mogłoby się to początkowo wydawać. Poza tym w gruncie rzeczy wciąż chodzi mu o sprawiedliwość – nie jest więc łotrem z podwójnym życiorysem. Zapewne dlatego tak łatwo czytelnik przymyka oko na jego słabości.
Sprawa zamordowanej tajskiej masażystki i wątki rasistowskie, jakie pojawiają siew śledztwie, to dowód na to, że skandynawski kryminał nadal pozostaje gatunkiem, w którym nadal trzyma się rękę na pulsie aktualnych wydarzeń. Wybuchy nienawiści na tle rasowym, zwłaszcza w internecie, to wszak znak czasów. To co jeszcze dziesięć lat temu byłoby nie do pomyślenia, dziś spotyka się z pozytywnym odbiorem licznego grona internautów, również tych ze Szwecji.
Jak na pierwszy tom nowej serii, to całkiem zgrabna historia i co najważniejsze zachęcająca do sięgnięcia po kontynuację. Wprawdzie trudno dojść do wniosku dlaczego Kallentoft i Lutteman zatytułowali swój nowy cykl „Herkules”, ponieważ zapowiadane przez Monsa wątki rodem z tradycji antycznej raczej trudno tu dostrzec, nie zmienia to jednak mojej opinii o tej książce. Mimo braku mojej ulubionej bohaterki, autor, który powołał ją do życia nadal daje sobie świetnie radę.
Mons Kallentoft & Markus Lutteman, Na imię mi Zack, Rebis, 2015.
Autor: Adam Grot