Przedstawiona przez Karin Fossum historia jak zwykle zaczyna się dramatycznie. Ida Joner czeka na swoje dziesiąte urodziny. To najładniejsza i najsłodsza dziewczynka, jaką można sobie wyobrazić. Kiedy jedzie do kiosku na swoim żółtym rowerku, ma w kieszeni 30 koron. Chce za te pieniądze kupić czasopismo o koniach pt. „Wendy”, i gumę do żucia.
Do domu wraca jej mama i czeka. Gdy mija kilka godzin, zaczyna się martwić. Ida nie wraca do domu, w kiosku nikt nie widział dziewczynki. Nie ma jej z żadnym z przyjaciół.
Autorka jak zwykle dba o to, by jej czytelnicy mieli dreszcze podczas lektury. Przejmujące opisy strachu, samotności w obliczu tragedii i trudny do wyobrażenia żal po stracie bliskich, to największe atuty jej pisarstwa. W „Czarnych sekundach” nie jest inaczej. To jedna z najlepszych powieści Fossum.
Oczywiście podobnie jak w poprzednich tomach serii to Konrad Sejer i Jakub Skarre badają zniknięcie dziewczynki. Pomagają im mieszkańcy całej okolicy. Ale mimo że mijają kolejne dni, niczego nie znajdują. Wkrótce zarówno rodzina, jak i policja, tracą nadzieję na znalezienie dziewczynki żywej. I wtedy, mała zostaje znaleziona. Ubrana w cudzą koszulę, owinięta w koc, wymarznięta. I martwa. Sejerowi pozostaje jedynie szukać sprawiedliwości.
Karin Fossum nie ma w Polsce zbyt wiele szczęścia. Jej książki pojawiają się nieregularnie. A szkoda, bo to jeden z najważniejszych głosów w skandynawskim kryminale.
Karin Fossum, Czarne sekundy, Papierowy Księżyc, 2012.
Autor: Adam Grot